Przez kilka lat Kuba męczył o Francję, więc kiedy nadarzyła się okazja w postaci wakacyjnego mieszkania przyjaciół Angeli, nie mieliśmy wyboru.
Uciekliśmy do Port Frejus zaraz po ślubie Key, zostawiając rodzinę na dalszym zacieśnianiu więzów. I natychmiast po przyjeździe Kuba urządził gigantyczną awanturę, bo… telewizja była nastawiona na włoskie kanały…
Na pocieszenie zostały nam fajerwerki i żaglówki.
Prawdę mówiąc niewiele poza nimi zasługuje na wspomnienie.

Port niezły. Widok wspaniały. Może pojedziemy kiedyś.
Żartujesz? Zapomniałeś jaki tam był hałas? Że chodziłeś do toalety pograć na nintendo?!
Ale naleśniki były OK, to fakt. I fajerwerki też 🙂